Awangardowy pędzla zamach?
Nanostruktura ludzkiej kości?
Z drewnianych desek stara brama?
Już będzie coraz krótszy...
Co robi stara farba?
Kruszeje, spada, łuszczy...
By odrzwia całkiem nie obwisły...
W języku cieśli ma swą nazwę...
Już Ty ją pewnie dobrze znasz :-)
By zdrapać je i skruszyć...
Twój proch jest dziś mym ciałem,
Co w proch znów się obróci.
A może zwykła marna ściema?
Że w jednej dziurze gwóźdź se tkwi,
A w drugiej zaś go całkiem nie ma?
W strukturze drewna dłoni odcisk...
Wystarczy ścisnąć z całej siły,
Żywicy wnet utoczę łzę.
Chcę sięgnąć dłonią w stronę cienia
I wbić paznokieć w głąb tej rany...
I tylko podłość się nie zmienia.
Po prostu chropowata pilśń,
Co farby wpije każdą ilość,
Ale by zgładzieć -- ani śni.
Drutem złączałeś listwy w ramę.
Sznurkiem... Tak, wszystko to pamiętam,
Lecz śruba! Śruba jest na amen!
(Powyżej cienkiej linii struga.)
Może to nawet fotogeniczne...
Lecz farby będzie warstwa druga.
Kolor rozgrzewa... Kolor ziębi...
Wydobyć głębię z tej ostrości...
Uzyskać ostrość spośród głębi...
Część już jest w zmroku... Jednak wolę
W nanokąciku zasnąć w kłębek;
"Jest wiele miejsca tam, na dole..."
Całkiem poprawnie: do gwoździa młot!
Ale ten klin! Co na to GUKPPiW?!
Toż cenzor przejrzy klin ten w lot!
Dotykiem poznać tę teksturę...
Gdzie się abrazja kończy papy,
A miękkość się zaczyna mchu?
Przecięte włosem (z włosa cień)...
Czy to po prostu jest deszczułka?
A może to już jestem... ja?
Przykos? Zakładkę? Zaczep? Wpust?
A obok (możesz dotknąć palcem)
W zręcznym push-up'ie krągły biust?
Czasem jest na to sposób prędki.
Wziąłeś, przybiłeś do futryny
Kawałek gumki z starej dętki.
Półślepa, zardzewiała Yale-ka
I jej anagram, choć niepełen:
Bezzębna, że aż strach, roz-sklejka.
Podążam kładąc chłodny palec
Na twych czerwonych okrągłościach...
I przy tym... się nie wstydzę wcale :-)
Tam wieczór, a tu dzień...
Idę słoneczną stroną ulicy?
Ty tą, gdzie już jest cień?
Że śnię na jawie sny:
Maryla to i Antek,
Czy to już może my?
To bardzo prosta rzecz:
Jest kilka pięknych tekstur
I jedna, z którą precz!
Drewno odgina się ... plastycznie.
"Wdzięczny materiał"... Gdy odwinę
Pamięci słoje, słyszę go...
Podłubać palcem w czarnej dziurze?
Kto nie zachwycił się Darwinem,
Tego niewiele może urzec...
Jak czarny kolec melancholii,
Nim słoje drewna go obrosły
I ciepłe dłonie Pana S.
Lecz wykładzina pecefał...
Czy -- jak Ci w niebie wino leją --
Faktycznie mówią "Bóg tak chciał"?
Pilśń rozwarstwiona... Znów zaduma...
Fizyczność farby, zaciek, łza...
40 lat -- wieczności tuman.
Przelotny cień Twój na podłodze,
Którą zbijałeś w marcu z desek...
Powiedz choć słowo: jak tam jest?
("Pflaster", mówiła Babcia D.)
Wtedy i teraz, górę z dołem...
A może też te sklejki dwie?
Farby odpryski... Skup się, skup!
Głowę pochylam, żeby nie łupnąć...
Weranda, sufit -- to właśnie tu!
Już całkiem farbę na krawędzi.
Ale to nic -- tu deszcz nie pada.
Drewno nie zgnije: dobrze jest!
Gdzie chlorokauczuk już się złuszczył...
Przebłysk przeszłości... Tak też bywa.
Lubisz niebieski? Oko ciesz.
To miał teksturę, jak ta tutaj...
Nie ta po prawej w gęste wręby,
Ta lewa -- jakby dłutem skuta.
Całkiem, jak wtedy... chyba Biafra?
Jeżeli ja pamiętam tu,
To Ty tym bardziej, ale tam...
Wzdłuż moich palców się rozbiegły
I mrowią mózg mój delikatnie
Jak osteofit dziś we śnie...
Kapnął tak sobie na kamienie...
Od Ciebie znak to -- kap na dach?
Uśmiechasz się i mówisz, że nie.
(Pamięć na nosie czasem gra mi):
"Pamiętaj, synu, raz na zawsze:
Papę przybijaj papiakami!"
Spłukana deszczem, choć bez gromu,
Okienna rama to, czy może
Promyczek szczęścia wszedł do domu?
By chronić Antka i Marylę,
Gdy kiedyś domki się rozpadną...
Wszyscyśmy tutaj wszak na chwilę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz