poniedziałek, 2 stycznia 2012

Siedzę nad Styksem i łowię rybki...

------

Siedzę nad Styksem i łowię rybki...
Różne mi myśli chodzą po głowie...
Styks płynie wolno, bo nie jest szybki...
Lecz: cóż jest 'wolno'? I czym jest człowiek?

Z dala nadciąga siąpiąca mżawka...
W stawach już ćmi mnie druh mój - Artretyzm...
Styks to, czy zwykła miejska sadzawka?
Charon przypalił dziś znów kotlety...

Z olch mnie dochodzą jakieś hałasy...
Pewnie kanary dopadły gościa,
Co chciał obola na lepsze czasy
Schować... Ech, łupie mnie dzisiaj w kościach!

Łódka Charona mnie czasem mija...
Czasem przyjaźnie machnę mu ręką...
A potem znowu zarzucam kija.
Czymże jest dobro? I czym jest piękno?

Siedzę nad Styksem i rybki łowię ...
One nie biorą, ja nie umieram...
Różne mi myśli chodzą po głowie...
Dlaczego 'teraz' to właśnie 'teraz'?

Pociągam z flaszki na ten reumatyzm...
W półmrok nad Styksem dobrze mieć flaszkę...
Rodzą się w głowie różne tematy...
Czy Kant miał plastron czy też apaszkę?

Styks mnie przemija, ja nie przemijam...
Co ma do tego Zenon z Elei?
Wbijam na haczyk nowego wija...
(Wij to przynęta leszczy i siei).

Olszany zamęt odpłynął, ucichł...
Facet z obolem rozstał się wreszcie...
Cisza podzwania, koi i smuci...
W Boga uwierzcie. Albo nie wierzcie.

Charon zarzucił już na noc cumę...
Węzeł zaciągnął, jak zawsze, mocno.
Noc ledwo dyszy... A ja nie umrę,
Rozpocznę tylko swą szychtę nocną.

Spławik mi błyśnie - daleko w trzcinach...
Ja się zawinę w wełniany koc...
Nad Styksem właśnie się rozpoczyna
Mżąca, pochmurna, wędkarska noc.

(Z głębokim pokłonem przed duchem Jeremiego Przybory)

02/01/2012

Brak komentarzy: